Nie było również przepisów regulujących kwestie bezpieczeństwa, czy konstrukcji pochylni. Teraz od 2000 r. mamy już regulacje prawne (Rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 30 maja 2000 r. w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać drogowe obiekty inżynierskie), które jasno mówi, ze kąt nachylenia pochylni nie może być większy niż 8 proc. lub 10 proc. w przypadku przejść zadaszonych. Opowiadają się za tym względy bezpieczeństwa.
Zdarzało się nie raz, że wózki wypadały mamom z rąk i jechały prosto na ulicę. Takie sytuacje mają miejsce teraz, jak i miały 30 lat temu, kiedy to przy pl. na Rozdrożu wózek wypadł wprost na wysepkę przystankowo – autobusową na Trasie Łazienkowskiej. Zbyt duży kąt nachylenia zamontowanej pochylni spowodował ten nieszczęśliwy wypadek. Pomimo tego, że ówczesne przepisy nie regulowały kwestii bezpieczeństwa, pochylnia po tym zdarzeniu została natychmiast usunięta.
To nie bezduszność, ale litera prawa zobowiązuje nas do jego przestrzegania. Żyjemy w państwie prawa, w którym obowiązują przepisy. Z drugiej strony większość istniejących przejść podziemnych nie jest również przystosowana, aby np. zamontować w nich urządzenia dźwigowe. We wszystkich miejscach, w których warunki techniczne na to pozwalają i pozwala na to prawo montujemy pochylnię lub windy, bo zdajemy sobie sprawę z potrzeb osób z niepełnosprawnościami, czy matek z małymi dziećmi. W przyszłym roku urządzenia dźwigowe pojawią się przy wiadukcie na ul. Saskiej.