Na drogach zarządzanych przez ZDM jest już ponad 900 skrzyżowań wyposażonych w sygnalizację świetlną. Ta liczba sukcesywnie rośnie – jeszcze w 2015 roku było ich nieco ponad 700. Nie chodzi o to, że przez lata w Warszawie powstało tyle nowych skrzyżowań, choć to oczywiście też się zdarza, jednak w zdecydowanej większości przypadków, w ramach poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym, istniejące skrzyżowania wyposażamy w światła. Sygnalizacja, ma swoje minusy, jest zdecydowanie najdroższym rozwiązaniem poprawy BRD, ale czasami – co zależy od lokalizacji i rodzaju zagrożeń – jedynym skutecznym.
Światła potrzebują szafy
Nowoczesne, ale i te nieco starsze urządzenia, aby poprawnie funkcjonować, potrzebują specjalnych sterowników. Różnica polega na tym, że obecna technologia pozwala wykrywać pieszych i rowerzystów, dostosowywać długość sygnałów do natężenia ruchu czy nadawać priorytety pojazdom transportu publicznego. Wiąże się to z potrzebą wykorzystania zdecydowanie większej ilości elektroniki niż kiedyś. Popularne „skrzynki”, które można zobaczyć na każdym skrzyżowaniu z sygnalizacją, nierzadko robią się coraz większe, bo z biegiem czasu sygnalizacje zyskują nowe funkcje, które wymagają dodatkowych urządzeń.
To zaczęło budzić poważne obawy – głównie przez to, że mogły być fizyczną barierą w ruchu pieszo-rowerowym oraz ograniczać widoczność. Dla wielu osób stanowiły również problem estetyczny „trudny do przełknięcia”.
Sterowniki pod ziemię – to nie było takie proste
Mogłoby się wydawać, że schowanie szaf sterowniczych pod ziemię to nic prostszego. Niestety rzeczywistość jest, a w zasadzie do tej pory była, zupełnie inna. Jeszcze kilka lat temu tego typu rozwiązanie było znacznie droższe niż klasyczna naziemna instalacja. Poza wysoką ceną, problemem było również zapewnienie odporności na wilgoć i zalania – kluczowej przecież dla bezawaryjnej pracy urządzeń. Teraz różnica cen znacząco się zmniejszyła. Są też skuteczne rozwiązania na walkę z wodą.
Mimo przeciwności, prowadziliśmy jednak testy podziemnych szaf. Takie pojawiły się np. na ul. Miodowej.
To ma być standard
Obecnie, dzięki rozwojowi technologii, podziemne szafy będziemy mogli stosować na szerszą skalę. Ceny oferowane przez producentów są akceptowalne w porównaniu do skrzynek naziemnych a dopracowane rozwiązania pozwalają zagwarantować odporność na wilgoć i zalania.
Chcemy, aby każda nowa sygnalizacja posiadała podziemne sterowniki. Oczywiście, aby było to możliwe, najpierw będziemy musieli każdorazowo przeprowadzić szczegółową analizę.
Podstawowym elementem analizy jest znalezienie odpowiedniego miejsca w rejonie skrzyżowania – szczególnie pod kątem odwodnienia. W zależności od dostępności w pobliżu sieci odwodnieniowych można ją podłączyć do takiej instalacji (z zastosowaniem zaworów zwrotnych) lub wyposażyć w dodatkową pompę. Wyposażenie sterownika musi być zamontowane w specjalnej szafie będącej jednocześnie dzwonem nurkowym chroniącym urządzenia przed dostępem wody. Obudowa szafy (dzwon nurkowy) musi być wykonana ze stali szlachetnej i być wyciągana na powierzchnię przy pomocy podnośników gazowych lub innych rozwiązań wspomagających otwieranie.
Od słów do czynów
Te wszystkie warunki udało się spełnić np. podczas ostatniego remontu pl. Na Rozdrożu. Szafy sterownicze chowane w ziemi pojawiły się też na skrzyżowaniu Branickiego i Sarmackiej. W najbliższym czasie takie instalacje przewidujemy na skrzyżowaniach: Świętokrzyska – Mazowiecka, Wybrzeże Kościuszkowskie – Karowa, Ostrobramska – Poligonowa oraz na Głębockiej w ramach budowy nowego buspasa.
Zachęcamy innych gestorów sieci do podobnych zmian. Co do zasady, technologia nie stoi na przeszkodzie.