Plac Centralny będzie innym doświadczeniem dla warszawiaków i warszawianek, którzy tu będą bywali, a innym dla turystów. Powiedzmy, że jako turystka mam tylko 15 minut na obejrzenie placu. Od czego zacząć? Jak wykorzystać ten czas?
Zygmunt Borawski: Postarałbym się rozpocząć zwiedzanie placu od ulicy Marszałkowskiej. Przystanąłbym na pewno przy pierwszym totemie, który jest na skrzyżowaniu dawnej Złotej i Zielnej, przeczytałbym historię placu. Na każdej ze ścian totemu jest wytłumaczenie etapów historii, dat, które były istotne dla tworzenia posadzki placu Centralnego.

Totem z tablicami informacyjnymi od strony ul. Marszałkowskiej. Warto od niego rozpocząć zwiedzanie placu.
Następnie poszedłbym wzdłuż Złotej, w stronę trybuny. Wszedłbym na nią, żeby zobaczyć plac z góry i lepiej zrozumieć to, co zostało opisane na totemach. Myślę jednak, że nie jest konieczne dawanie wskazówek, świetną rzeczą w placu jest to, że chodząc po nim, możemy odkrywać różne ciekawe rzeczy i formy.
Dla turysty to 15 minut, a dla mieszkańców codzienność. Jakie doświadczenia ma oferować plac ludziom, którzy będą tu wracać regularnie?
Oprócz tego, że plac będzie miejscem tranzytowym – to powinien być takim miejscem, które łączy różne instytucje ze sobą. Pamiętajmy, że w Pałacu Kultury i Nauki działają m.in. cztery teatry. To też miejsce, które ma zachęcać do tego, aby się przy nim zatrzymać, posiedzieć, pomyśleć. Wydaje mi się, że plac oferuje bardzo dużo różnych wrażeń. Te wrażenia za każdym razem mogą być inne.
W przestrzeni publicznej pojawia się zarzut: „znów zalano plac betonem”. Jak odpowiada Pan na takie głosy?
Nie jest to prawda. Dlatego, że wybetonowane są w zasadzie tylko główne ciągi komunikacyjne oraz część płyty górnej Pałacu Kultury i Nauki. Ciągi komunikacyjne – mam na myśli dawne ulice, które odwzorowaliśmy – Złotą, Zielną i Wielką, są wybrukowane kamieniem, który został posadowiony na betonie drenażowym. Jeżeli fugi pękną, ten beton będzie przepuszczał wodę do gruntu. Ta część posadzki jest nam potrzebna, by zbierać wodę w trakcie deszczu i przekierowywać ją za pomocą sieci odwodnień do zbiorników retencyjnych.
Centralna część placu, przed i za trybuną, która jest wyłożona wielkoformatowym, kolorowym granitem, jest ułożona na substracie strukturalnym, tak jak i zresztą trawniki. Ten substrat pozwala na to, żeby między kamieniami, w pięciocentymetrowych przerwach, rozwijała się roślinność. To tzw. zielona fuga. Ona potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby się rozwinąć.
Dodam jeszcze jedną ważną rzecz. Większość posadzki płyty górnej, czyli pod Pałacem Kultury i Nauki, została zachowana ze względów konserwatorskich. Natomiast punktowo zrobiliśmy tam spore połacie rabat kwiatowych. One zaraz zarosną, to będzie bardzo widoczne.

Zielona fuga – czyli 5 cm przerwa między granitowymi płytami, w której zasadzono rośliny darniowe. Pozwala na wsiąkanie wody w grunt i odprowadzanie jej do zbiorników retencyjnych.
A jak zieleń na placu ma się rozwijać w czasie? Czy to, co widzimy dziś, to ostateczna wersja, czy dopiero początek?
To przestrzeń bardzo wrażliwa – rośliny potrzebują czasu i odpowiednich warunków, aby mogły się rozwijać. Jeśli będziemy dbać o plac Centralny i utrzymywać go w dobrej kondycji, jego potencjał jest ogromny. Wierzę, że za około 10 lat, kiedy drzewa – których na placu jest ponad 100 – podrosną, ta przestrzeń będzie wyglądać zupełnie inaczej niż dziś.
Zwiększy się ilość cienia rzucanego przez korony drzew, co znacząco poprawi komfort przebywania na placu w słoneczne dni. Mamy także sześć rabat kwiatowych i rozległe trawniki – prawie 3,5 tysiąca metrów kwadratowych, które w rzeczywistości są zaprojektowane jako łąki kwietne. Obecnie wyglądają jak zwykłe trawniki, ponieważ nie mogliśmy jeszcze posadzić roślin cebulowych, które wzbogacą je gatunkowo. Zostaną one dosadzone jesienią, kiedy nadejdzie na to odpowiedni moment.
Czy zgadza się Pan z opinią, że nowoczesne place stają się coraz bardziej nieprzystępne? Efektowne, ale nieprzyjazne? Plac Centralny będzie inny?
Różnica między tym placem a wieloma innymi przestrzeniami miejskimi polega na tym, że tamte są zazwyczaj w całości wybrukowane lub wybetonowane i funkcjonują tylko przez kilka dni w roku – najczęściej wtedy, gdy odbywają się na nich koncerty czy inne masowe wydarzenia. Nie zapominajmy, że plac Centralny to niemal 2,5 hektara powierzchni. Zaprojektowaliśmy go jako zespół mniejszych przestrzeni – tak, aby możliwa była zarówno organizacja większych wydarzeń, jak i codzienne, bardziej kameralne korzystanie z placu.
Co ważne, jeśli zarządca placu w przyszłości uzna, że nie chce organizować w tym miejscu dużych wydarzeń, lecz woli, aby niemal cała przestrzeń – poza ciągami komunikacyjnymi – była zielona, będzie to możliwe bez potrzeby trwałej ingerencji. Wielkoformatowe płyty w centralnej części placu zostały ułożone bez użycia cementowej fugi. Dzięki temu można je łatwo zdemontować, nie niszcząc nawierzchni. Woda swobodnie przesiąka przez szczeliny między płytami, nawadniając „zieloną fugę” – czyli przestrzenie wypełnione roślinnością darniową.
Plac Centralny powstawał w czasie, gdy coraz głośniej mówiło się o tzw. miejskich wyspach ciepła i konieczności retencji. Jak ten projekt się do tego odnosi?
Mówimy o placu publicznym, pod którym są 4 ogromne zbiorniki retencyjne, zbierające wodę opadową. Wydaje mi się, że byliśmy jednymi z pierwszych projektantów, którzy zaproponowali coś takiego – żeby zbierać całą wodę deszczową z placu i później używać jej do podlewania roślin, które tam posadziliśmy. Nasza praca konkursowa to była ta, która oferowała najwięcej zieleni i rozwiązań proekologicznych.
I była w duchu „zero waste” …
Tak, wykorzystaliśmy bardzo dużo kamienia, który już znajdował się na placu Defilad. Dziedzińce dawnych kamienic – tych, które stały tu przed II wojną światową i których zarys odwzorowujemy w posadzce – zostały w całości wybrukowane oczyszczoną kostką granitową i bazaltową z odzysku, pochodzącą właśnie z placu Defilad. Te nawierzchnie są przeplecione wielkoformatowymi płytami granitowymi, które pierwotnie flankowały trybunę honorową. Wykorzystaliśmy tyle tych płyt, ile było to możliwe. Zachowaliśmy też historyczne kandelabry oraz oryginalną okładzinę elewacyjną trybuny.
Głazy, które kiedyś stanowiły postumenty pod kandelabry, zostały oczyszczone i rozproszone po placu – dziś służą jako kamienne ławki na trawnikach. Również totemy, które opowiadają historię tego miejsca, wykonane są z elementów kamiennych pochodzących z dawnej barierki trybuny honorowej.
A czy jest coś, co Pana szczególnie zaskoczyło w trakcie pracy nad tym miejscem?
Zaskoczyło mnie to, co znaleźliśmy pod spodem. Długi na ok. 80 metrów odcinek idealnie zachowanej ulicy Złotej, z bazaltowym brukiem, krawężnikami, rynsztokiem, torowiskiem tramwajowym. To było niesamowite.

Projektanci placu odtworzyli na nim warstwy historii. Widać to najlepiej na tym zdjęciu – warstwa przedwojenna w postaci siatki ulic (dziś to ciągi komunikacyjne placu) oraz warstwa powojenna w postaci trybuny honorowej. Niebieskim kolorem zaznaczyliśmy obrysy dawnych kamienic. Żółtym – dziedziniec jednej z nich (tzw. studnię). W dolnym lewym rogu widoczne jest również upamiętnienie muru getta warszawskiego, który przebiegał przez ul. Wielką.
Miałam możliwość stanąć na bruku ul. Wielkiej. On jeszcze do niedawna był tam, gdzie dziś buduje się TR Warszawa.
Tak, na placu Centralnym mamy odwzorowane skrzyżowanie tych dwóch ulic – Złotej i Wielkiej. Archeolodzy opowiadali mi, że znaleźli miejsce na Wielkiej, w którym bruk dziwnie się urywał. To była granica getta warszawskiego.
I jeszcze to wszystko, co znaleziono w piwnicach kamienic. Monety, buteleczki, flakony z perfumami, po otwarciu których zapach jeszcze długo się utrzymywał. Nawet butelka wódki Baczewskiego.

Zrekonstruowana trybuna honorowa z dawnego placu Defilad. Projektanci nadali jej zupełnie nowe znaczenie. Nie służy już celom propagandowym, teraz jest punktem widokowym i miejscem spotkań.
Plac jest „zakorzeniony” w historii, pokazaliście różne jej warstwy. Co reakcje na niego, w tym na trybunę honorową, mówią o naszej wspólnej tożsamości – warszawskiej, miejskiej, polskiej?
Są różne reakcje. Część z nich to reakcje bardzo emocjonalne. Objawia się to przywiązywaniem każdego możliwego symbolu do jego źródła. Ale są też reakcje chłodne, pragmatyczne, takie jak uznanie, że pewne elementy są częścią naszej historii. I żeby zrozumieć tę historię, mieć na nią szerszy ogląd, warto je zostawić. Ja wierzę, że symbole ucisku można zamienić w symbole oporu. My zmieniliśmy funkcję trybuny. Jeżeli ona zadziała w inny sposób i będzie miejscem, w którym ludzie będą lubili się gromadzić, spotykać, to w takim razie wygraliśmy z historią.
To będzie zwycięstwo demokracji?
To poniekąd się stało z Pałacem Kultury. On miał być symbolem ucisku, ale nagle się okazuje, że warszawiacy lubią ten budynek, korzystają z niego codziennie. Jest tam uniwersytet, teatry, kilkanaście instytucji publicznych, basen.
To pokazuje, że nie zważając na to, jaki był powód budowy tych obiektów, my potrafimy tak je zaadaptować, by z nich korzystać i lubić je, uważać je za istotne symbole naszej przeszłości i teraźniejszości. I to pokazuje, że nieważne co się stanie, zawsze będziemy się czuć tutaj jak w domu. To jest dla mnie najważniejsze przesłanie.