Kupione przez Warszawę za ok. 1,8 mln zł i zamontowane w tym roku na moście Poniatowskiego fotoradary wreszcie zaczynają działać. Żółte urządzenia, które mają pilnować prędkości rozwijanej kierowców, stanęły tam jeszcze przed wakacjami. To sposób na poprawę bezpieczeństwa na moście, na którym w ostatnich kilku latach doszło do około trzydziestu wypadków, w których zginęły trzy osoby. W większości przypadków główną przyczyną była właśnie nadmierna prędkość.
Niestety, samorządy od kilku lat – decyzją posłów i senatorów – nie mogą korzystać z urządzeń automatycznie kontrolujących przestrzeganie prędkości. Może to robić tylko policja i Główny Inspektorat Transportu Drogowego w ramach systemu CANARD, który instaluje tego rodzaju urządzenia. Uznaliśmy, że najszybszym rozwiązaniem będzie samodzielne ich kupienie, uzyskanie wszelkich koniecznych zezwoleń i przekazanie w użytkowanie GIDT-owi. To się właśnie stało.
Na moście Poniatowskiego działa sześć fotoradarów. Są bardzo skuteczne, co udowodniły nasze pomiary przeprowadzone w czerwcu. Wtedy urządzenia jeszcze nawet nie działały, „straszyły” samym wyglądem, a i tak liczba kierowców przekraczających prędkość spadła o połowę w porównaniu do pomiarów z 2018 r. Liczba kierowców przekraczających prędkość o ponad 50 km/h, czyli takich, którzy powinni stracić prawo jazdy, spadła 20-krotnie. Choć nie należy zapominać, że to wciąż kilkanaście osób każdego dnia, rozwijających autem śmiertelnie niebezpieczną prędkość.
Na wiadukcie mostu stanęły po trzy urządzenia w każdym kierunku. Ich lokalizacje zostały tak ustalone, by jak najskuteczniej wymuszały przepisową prędkość na całej długości obiektu.
Fotoradary to rozwiązanie tymczasowe, które – mamy taką nadzieję – szybko przyzwyczai kierowców do jazdy z przepisową prędkością. Docelowo most Poniatowskiego powinien zostać przebudowany, co będzie oznaczało również zmiany na płycie mostu, które pozwolą na zapewnienie na nim bezpieczeństwa i wygody użytkowników bez konieczności używania tego rodzaju urządzeń.